Nie każde złoto jasno błyszczy,

Nie każdy błądzi, kto wędruje,
Nie każdą siłę starość niszczy
Korzeni w głębi lód nie skuje,

Z popiołów strzelą znów ogniska,
A mrok rozświetlą błyskawice,
Złamany miecz swą moc odzyska,
Król tułacz wróci na stolicę.

poniedziałek, 30 czerwca 2008

Syk Galadrieli


Mam nadzieje że pierwszy rozdział się podobał.

Aragorn wyszedł na dziedziniec, chłodny powiew wiatru muskał mu twarz, zamknął oczy po czym otworzył je i spojrzał na batalion łuczników gotowych zastrzelić wszystko co zaatakuje miasto. Siedem czarnych punkcików rosło z każdą sekundą. Wkrótce można było rozróżnić poszczególne części ciała podniebnych stworzeń, od razu w oczy rzuciły się potężne skrzydła i wielki, lekko zakrzywiony dziób. Wszystkie orły, bo nie wątpliwie były to Wielkie orły które niegdyś wspomogły ludzi, elfy i krasnoludy w bitwie pięciu armii, miały upierzenie koloru brązowego lecz jeden który leciał pośrodku miał pióra białe. Ale coś tu nie pasowało, orły robiły się coraz większe ale jeden był nie co mniejszy niż reszta, był to ten który miał białe pióra.

-Ten po środku, co to jest? Co to jest?! - krzyknął Gimli. Aragorn odwrócił się i zobaczył skrzywionego krasnoluda. Orły wylądowały a biały dziwoląg pośród nich tak że nie było go widać.

- Aragornie! - krzyknął z uciechy siwy staruszek w białej szacie który siedział na pierwszym orle.

- Witaj Gandalfie- odpowiedział Aragorn. Z drugiego orła zeskoczył jasnowłosy elf o bladej cerze, na jego ramieniu wisiał długi łuk a na drugim, zielony kołczan pełen strzał o lotkach z łabędzich piór.

- Mellon (1) - powiedział elf w swoim języku.

- Mellon - mruknął w odpowiedzi Aragorn i uściskali się jakby byli braćmi.

- Legolas! Legolasie! Gandalfie! Jak to dobrze że przybywacie w tej chwili bo Bra...- Gimli przerwał w pół zdania bo siwy czarodziej podniósł ręke- Wiem Gimli.

- Elessar (2)- z kolejnego orła zeszła piękna elfia dama i przemówiła do Aragorna w jej języku. Mimo iż mury cytadeli były białe jak śnieg to przy niej wyglądały jak zwykłe szaro-bure ściany, od tej elfki światło biło jakby z jej wnętrza.

-Pani- rzekł z powagą Aragorn i ukłonił się na co zdziwieni gapiowi przybrali oburzone miny.

-Wstań Królu Elessarze, nie przystoi ci się kłaniać komukolwiek- rzekła elfka. Wśród ludzi którzy co nie co podróżowali rozległy się pomruki typu: Królowa elfów, Galadriela, a byli tacy co mruczeli wiedźma elfów.

-Pani, wiedz że zawsze kłaniałem ci się z szacunkiem więc teraz nie będę przerywał tego zwyczaju i moim zdaniem ten zwyczaj powinni wziąć sobie do serca również moi poddani - Aragorn popatrzył krytycznie po zebranych którzy zaczęli się kolejno kłaniać. Galadriela skłoniła głowę ku tłumowi.

Na kolejnych Orłach siedziało trzech hobbitów: Sam, Merry i Pipin, wszyscy rozochoceni rzucili się na Aragorna ze śmiechem.

-Hej! Hahaha! Nie łaskoczcie mnie!- śmiał się Aragorn.

Hobbici wstali lecz ich uśmiechy zrzedły kiedy zobaczyli biegnącą w ich kierunku Arwenę.

- Pani Galadrielo, Gandalfie, zrobiłam co mogłam ale ja... - nie dokończyła zdania, tak jak stała runęła na ziemie nieprzytomna. Aragorn natychmiast przy niej ukląkł i wziął na ręce.

- Pani, przyjaciele pozwólcie za mną - powiedział z zatroskaną miną po czym ruszył ku komnatą gdzie leżał Braian.

Wszyscy ruszyli z miejsce oprócz Gimliego który miał dopilnować spokojnego odlotu orłów i pomóc rozrzedzić tłum. Gandalf na chwile przystaną przy drzwiach komnat i popatrzył w stronę orłów.

- Wiesz co masz zrobić - szepną i mrugną jednym okiem. Koło najbardziej wysuniętego orła wystartowała dziwna postać o białych piórach ta sama która tu przyleciała lecz teraz już każdy o niej zapomniał.Gandalf patrzył za nią i natychmiast wszedł do komnat.

W środku panował zaduch i pół mrok, wszystkie okna były zasłonięte tkaninami. W komnacie były tylko dwa obiekty które świeciły wręcz namacalnym światłem, jednym z nich była Galadriela, drugim coś co leżało obok Braian, na szafce nocnej.

- Pierścień władzy- rzekła Galadriela podeszła do chłopca. To samo zrobił Gandalf. Elfka położyła rękę na dłoni Braian a Gandalf na czole

-Arwena dużo zrobiła- mrukną Gandalf po czym skrzywił się z wysiłku.

Kiedy Galadriela tkała zaklęcie jej blask jakby powoli znikał i przechodził na Braiana.

W końcu, Gandalf i Galadriela, wstali i usiedli przy stoliku mrucząc coś do siebie. Aragorn tymczasem położył Arwene na łóżku przybocznym.

-Gandalfie...- mrukną i zerknął nie pewnie w stronę czarodzieja

- Nie martw się wystarczy jej zimny okład- znowu nachylił się z Galadrielą i zaczął coś mruczeć. Nagle stało się coś nie prawdopodobnego, Braian podniósł się spokojnie jakby sobie zwyczajnie leżał, czerwone napisy na pierścieniu zaczęły świecić jeszcze bardziej. Galadriela spojrzał na chłopca, syknęła i odrzuciło ją do tyłu. Królowa elfów leżała nie przytomna na podłodze.

- Jam jest ten co wykuł pierścień, Jam jest ten co nim włada prawowicie, Jam jest ten co powrócił, Jam jest WŁADCĄ PIERŚCIENI! Hahahahahahahahaha - z płuc Braian rozległ się potężny władczy śmiech, komnatę zalała potężna fala ognia.

Mellon (1) - znaczy przyjaciel, przyjacielu

Elessar (2) - jest to imię Aragorna którym obdarzyła go Galadriela w pierwszej części Władcy Pierścieni. Elessar jest to również kamień elfów z rodu Elendila

Druga część za nami może trochę nudna i krótka no ale cóż, następna będzie dłuższa. Niech wasze miecze pozostaną ostre.

Brak komentarzy: