
Dawno nie pisałem ale nie miałem Internetu, no ale w końcu udało mi się coś napisać :).
Braian zaniemówił z wrażenia. Anioł! Prawdziwy anioł! Mówiono o nich tylko w legendach. Braian popatrzył po reszcie, nie tylko on był zdziwiony, Aragorna zamurowało, patrzył na anioła w niemym zachwycie, wyraz twarzy Arweny nie zdradzał niczego ale uśmiechnęła się lekko, obcy ludzie z Rohanu i Krasoludy chyba się przerazili, reszta drużyny nie była zdziwiona a Gandalf przestał pykać fajkę i uśmiechał się szeroko, Galadriela patrzyła sceptycznie na Fausta, hobbici skakali z podniecenia a Legolas próbował ich uspokoić.
- Anioł. Myślałem że to tylko legendy - szeptał Braian, właśnie podziwiał skrzydła które był od niego dwa razy dłuższe.
- Hahaha, tak anioł mój chłopcze. Najprawdziwszy anioł z krwi i kości - Gandalf cały czas uśmiechał się, bardzo się cieszył że jego niespodzianka tak się udała.
- Witam cię synu Aratorna, witam córko Elronda - Faust ukłonił się Arwenie i Aragornowi.
- Wnioskując z medalionu ty jesteś Braian nowy powiernik Gwiazdy Morgulu - anioł podał rękę Braianowi a chłopiec wpatrywał się w nią zdezorientowany aż w końcu ją uścisną.
- Gwiazdy Morgulu? - zdziwił się Braian.
- Och, tak nazwał ten medalion Gandalf.
Chłopca znowu przeszły ciarki.
- No i Faust wykonałeś rozkaz? Co zobaczyłeś? - Gandalf nagle spoważniał. Faust już miał odpowiedzieć gdy nagle powietrze przeszył przeraźliwy pisk. Gandalf wypadł z komnaty a Faust wyleciał przez okno.
***
Aragorn wypadł z komnaty za Gandlafem. Na niebie jaśniała niema sylwetka przypominająca smoka ale nie był to smok. Gandalf stał na środku dziedzińca z wyciągniętą ręką ku niebu, na jego dłoni zaczęły pojawiać się małe błyskawice. Faust leciał prosto ku upiorowi, rozpędził się do nie możliwej prędkości i z całą siłą wpadł na jeźdźca, skrzydlatego potwora.
***
Braian wyjrzał przez okno i chwycił się za klatkę piersiową, przymkną oczy i skrzywił się z bólu. Chłopiec otworzył oczy i spojrzał na ciemną sylwetkę na niebie.
- Nazgul... - wyszeptał i znowu się skrzywił z bólu.
Nagle w potwora wpadł anioł i uderzył w niego z niewiarygodną siłą. Braian zobaczył jak Faust zepchną nazgula z jego upiora i zawisł w powietrzu trzymając go za ramiona, czarny jeździec wyrywał się ale anioł nie puszczał.
- Gandalfie teraz! - krzykną Faust.
- Ukatsi brast isindi huka czis - Gandalf wychrypiał zaklęcie i z jego ręki wystrzeliła biała błyskawica, która trafiła nazgula prosto w pierś a jego wierzchowca odrzuciło do tyłu.
- Faust! Nie! - krzykną Braian, zabrakło mu tchu i upadł bez ruchu, jego pięść zacisnęła się wokół medalionu.
- Nazgul... - wyszeptał i znowu się skrzywił z bólu.
Nagle w potwora wpadł anioł i uderzył w niego z niewiarygodną siłą. Braian zobaczył jak Faust zepchną nazgula z jego upiora i zawisł w powietrzu trzymając go za ramiona, czarny jeździec wyrywał się ale anioł nie puszczał.
- Gandalfie teraz! - krzykną Faust.
- Ukatsi brast isindi huka czis - Gandalf wychrypiał zaklęcie i z jego ręki wystrzeliła biała błyskawica, która trafiła nazgula prosto w pierś a jego wierzchowca odrzuciło do tyłu.
- Faust! Nie! - krzykną Braian, zabrakło mu tchu i upadł bez ruchu, jego pięść zacisnęła się wokół medalionu.
***
- Gandalfie nic ci nie jest? Gandalfie - Czarodziej przewrócił się na plecy i teraz Aragorn pomagał mu wstać.
- Co z nim? - spytał czarodziej.
- Omal nie urwało mi głowy, ale żyje nie martw się - Faust uśmiechną się do Gandalfa.
- A Braian? Nic mu nie jest? - Gandalf znowu się zaniepokoił.
- Stracił przytomność ale nic mu nie jest, teraz Arwena i Galadriela się nim opiekują - odparł Aragorn. Gandalf spojrzał na środek dziedzińca i zobaczył tam wielkie cielsko skrzydlatej bestii.
- Co się stało? - Gandlaf był coraz bardziej oszołomiony: zawsze to on znał więcej tajemnic od reszty teraz był zdezorientowany nową sytłacją.
- Kiedy twoje zaklęcie odbiło się rykoszetem od nazgula i uderzyło w bestię, umarła natychmiast a nazgula rozsadziło - powiedział Aragorn.
- Czyli upiekliśmy dwie pieczenie przy jednym ogniu - ucieszył się Gandalf.
- Gandalfie mam pytanie, dlaczego straciłeś przytomność? - zapytał Aragorn.
- Ponieważ użyłem zaklęcia które miało zabić nie odstraszyć - powiedział Gandlaf i spojrzał pierwszy raz na Fausta, anioł był cały poraniony od zaklęcia Gandalfa: na ramieniu miał głębokie rozcięcie, na twarzy liczne poparzenia, po plecach przebiegała szeroka blizna, lecz nie to było najgorsze, na prawym skrzydle miał liczne zadrapania i wielkie szramy a na lewym skrzydle miał paskudną ranę, Gandalf od razu poznał że to robota ostrza morgulu które było przesiąknięte najstraszliwszą trucizną.
- Faust jesteś ranny! Musze cię wyleczyć! - Gandalf wstał już wyciągał rękę kiedy nagle anioł padł na ziemię w drgawkach.
- Nie dam sam rady - powiedział Gandalf.
- Ale ja dam radę - powiedział ktoś za plecami czarodzieja. Gandalf obrócił się i nie mało zdziwił.
Dziękuje to koniec :)
- Co z nim? - spytał czarodziej.
- Omal nie urwało mi głowy, ale żyje nie martw się - Faust uśmiechną się do Gandalfa.
- A Braian? Nic mu nie jest? - Gandalf znowu się zaniepokoił.
- Stracił przytomność ale nic mu nie jest, teraz Arwena i Galadriela się nim opiekują - odparł Aragorn. Gandalf spojrzał na środek dziedzińca i zobaczył tam wielkie cielsko skrzydlatej bestii.
- Co się stało? - Gandlaf był coraz bardziej oszołomiony: zawsze to on znał więcej tajemnic od reszty teraz był zdezorientowany nową sytłacją.
- Kiedy twoje zaklęcie odbiło się rykoszetem od nazgula i uderzyło w bestię, umarła natychmiast a nazgula rozsadziło - powiedział Aragorn.
- Czyli upiekliśmy dwie pieczenie przy jednym ogniu - ucieszył się Gandalf.
- Gandalfie mam pytanie, dlaczego straciłeś przytomność? - zapytał Aragorn.
- Ponieważ użyłem zaklęcia które miało zabić nie odstraszyć - powiedział Gandlaf i spojrzał pierwszy raz na Fausta, anioł był cały poraniony od zaklęcia Gandalfa: na ramieniu miał głębokie rozcięcie, na twarzy liczne poparzenia, po plecach przebiegała szeroka blizna, lecz nie to było najgorsze, na prawym skrzydle miał liczne zadrapania i wielkie szramy a na lewym skrzydle miał paskudną ranę, Gandalf od razu poznał że to robota ostrza morgulu które było przesiąknięte najstraszliwszą trucizną.
- Faust jesteś ranny! Musze cię wyleczyć! - Gandalf wstał już wyciągał rękę kiedy nagle anioł padł na ziemię w drgawkach.
- Nie dam sam rady - powiedział Gandalf.
- Ale ja dam radę - powiedział ktoś za plecami czarodzieja. Gandalf obrócił się i nie mało zdziwił.
Dziękuje to koniec :)
